Czas na podsumowanie tygodnia bez słodyczy. Moje pierwsze wyzwanie :) Poszło mi bardzo dobrze, choć przez pierwsze dni miałam okropną ochotę na Pringelsy i PEPSI ;)
Czy przed wyzwaniem jadłam dużo słodyczy?? Hmm, myślę, że to nie była jakaś zatrważająca ilość kilku czekolad dziennie, ale potrafiłam zjeść paczkę chipsów lub M&M's jako kolację lub objadałam się słodyczami na noc. Piłam też bardzo dużo PEPSI.
WNIOSKI:
- Zaraz na początku wyzwania byłam w McDonald's i zamiast gazowanego napoju wzięłam sok jabłkowy z myślą o 100%, lekko kwaskowym, orzeźwiającym soczku :) Sok okazał się jednak jabłkowym napojem w smaku przypominającym Lift'a, bardzo słodkim, więc nie wiem czy Cola nie byłaby lepsza :/
- Mój rachunek w supermarkecie był znacznie niższy. Paczka Pringelsów kosztuje ok. 8zł, za tą ceną można mieć ponad 1 kg bananów, pomarańczy, czy innych owoców.
- Jem więcej różnych owoców. Wcześniej ograniczało się to do bananów, nektarynek, winogron, gruszek, czyli owoców łatwych w obsłudze ;) W tygodniu bez słodyczy kupiłam sobie też pomarańcze, kiwi i grejpfruta.
- Oglądam dużo seriali/filmów i podczas seansów bardzo często podjadałam słodkości. Czasami tylko po to, by mieć zajęte ręce. W tygodniu bez słodyczy sprawdziły się wtedy pomarańcze i grejpfruty, które trzeba wcześniej dokładnie obrać, co z powodzeniem zajmowało mi kilkanaście minut :)
- Wcześniej słodziłam 2,5 łyżeczki do herbaty, co przy kilku herbatach dziennie daje znaczną ilość. Podczas wyzwania zrezygnowałam z 0,5 łyżeczki cukru i teraz słodzę tylko 2. Za kilka dni czas na pozbycie się kolejnej połówki.
- Nie trzymałam się zasad tylko w niedzielę, gdzie w McDonald's wybrałam cocacolę, a w rumuńskiej restauracji zamówiłam tradycyjny deser - zjadłam tylko pół ;)
- Teraz mi przyszło do głowy, że owoce są dużo lepsze w smaku i dostarczają nam wielu wrażeń zmysłowych (smak, zapach), słodycze są tylko słodkie.
W tym tygodniu miałam zrezygnować już z wyzwania, bo wczoraj miałam tak zakręcony dzień, że nawet o tym nie myślałam, a już w piątek jadę do Budapesztu i potem na tydzień do Polski.
Dziś rano jednak zaczęłam myśleć nad wyzwaniem, które mogłabym przedłużyć również na następny tydzień i wymyśliłam Tydzień z makijażem (u mnie będzie to niecałe 2 tygodnie ;)
Ania jakby czytała w moich myślach, bo gdy weszłam zobaczyć co nowego w blogosferze, od razu zwróciłam uwagę na jej post z tygodniowym wyzwaniem, którym też jest Tydzień z makijażem.
Pewnie wiele z Was maluje się na co dzień. Ja używam tylko kremu na twarz i pod oczy. Zawsze jednak chciałam znaleźć odrobinę czasu na choćby minimalny makijaż (puder+róż+rzęsy), ale wolałam pospać dłużej, czy obejrzeć ulubiony serial. Malowałam się jedynie na jakieś większe okazje.
Od dziś makijaż będzie moją codziennością :) Nie mam żadnego podkładu, używam pudru, różu, cieni i tuszu do rzęs, czasami przydaje się korektor, kredka do brwi, czy rozświetlacz.
Podsumowanie będzie za dwa tygodnie :)
to co? teraz dwa tygodnie? ;)
OdpowiedzUsuńAkurat tak się złożyło z powodu wyjazdu ;)
UsuńAle później znów wrócę do tygodniowych.
oTaAGowałam Cię do blogowej zabawy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńGratulacje wytrwania :) Ja też postanowiłam, że będę jeść więcej owoców, a mniej słodyczy...Ale niestety nie uda mi się chyba całkowicie zrezygnować z czekolady ;)
OdpowiedzUsuńTydzień z makijażem? Ciekawe. U mnie to zazwyczaj tusz do rzęs + korektor, czasem jeszcze pomadka i puder. Więcej na ważniejsze okazje ;) Ale bez tuszu do rzęs to chyba nie zdarza mi się wyjść z domu...
Mi się zdarza codziennie ;)
UsuńSzczególnie w jesienno-zimowym czasie trzeba się bardzo ograniczać...;(
OdpowiedzUsuńMożesz czuć się OTAGOWANA:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńA u mnie w tym tygodniu wręcz przeciwnie. Brak makijażu oczu.
OdpowiedzUsuńCzasami i tak trzeba :)
UsuńGratulacje! Jak na razie to u mnie niemożliwe, szczególnie podczas jesieni lubię poprawiać sobie humor czekoladką.
OdpowiedzUsuńTeż biorę udział w tygodniu z makijażem :)