Długi weekend (dla niektórych pewnie tydzień) już prawie za nami :) Mało mnie było na blogu, bo byłam w domu, a tam niestety nie mam za bardzo dostępu do neta. Ale dzięki temu odpoczęłam, miałam czas dla męża, rodziny, znajomych i na czytanie książki;) Udało mi się nawet podpalić mikrofalówkę - myślałam, że takie rzeczy tylko w filmach się dzieją :D
Ale żeby nie przedłużać dzisiejsza recenzja będzie dotyczyła saszetki produktów Oriflame: scrubu i maseczki do twarzy Pure Skin.
Mamy dwie połączone saszetki, które powinno się kolejno użyć - ja tak zrobiłam, ale jak dla mnie bez rewelacji.
Scrub i maseczka mają zapewnić głębokie oczyszczenie i zmatowienie skóry. Oba produkty z kwasem salicylowym.
Scrub ma konsystencję mleczka, ma niewiele drobinek, jest bardzo delikatny i kiepsko ściera - jak dla mnie za delikatny. Zapach fajny, świeży, mentolowy.
Maseczka jasnoniebieska, dość gęsta, dobrze się ją nakałada. Sądzę, że też jest z jakimś mentolem, bo fajnie schładza skórę. Nie podrażnia i nie szczypie. Cienka warstwa zasycha na twarzy, ale nie ściąga tak jak maseczka z glinką. Ciężko ją zmyć, trzeba się trochę namęczyć.
Oba produkty w zauważalny sposób wygładzają i odświeżają skórę twarzy. Jak dla mnie za mało oczyszczają, są za delikatne.
CENA/POJEMNOŚĆ: ok. 3-4zł/2x8ml
MOJA OCENA: 2/6
Bardzo średnia jakość. Są lepsze maseczki.
Nie stosowałam jeszcze tych produktów ale recenzja bardzo zachęcająca do spróbowania ;))
OdpowiedzUsuńKurcze nie mogę używać tego typu kosmetyków peeling nie jest dla mnie dobry.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie jeśli będziesz obserwować ja też będe http://kobieta-po-30.blogspot.com/